poniedziałek, 8 grudnia 2014

Odpowiedź "Para -Teatru Sztuki Żywej  A.O.M. KATKARSIS" ( rok złaożenia 1982 w Toruniu ) na manifest "Święto z 1972 oraz testamnt Grotwskiego "pt. PERFORMER"


1.
Zgorzelec  Dnia Pańskiego   8 grudnia Anno Domini M.M.X.IV.
Dzisiejsze czytania: Rdz 3,9-15.20; Ps 98,1-4; Ef 1,3-6.11-12; Łk 1,28; Łk 1,26-38   Rdz 3,9-15.20; Ps 98,1-4; Ef 1,3-6.11-12; Łk 1,28; Łk 1,26-38

Wieki mój Mistrzu, "WIELKI  MAGU TEATRU XX WIEKU" i "NAUCZYCIELU PERFORMERA"!
Zaprawdę prawdziwa i genialne to Twoja Wielki mój Mistrzu,  myśl z1971 r, słąowa Twojego Manifestu Teatralny przeciw trgowisku próznosciw śwaicie taatru"  że w XX  wieku wiele słów światowejcywilizacji i kultury "dziś umiera , i to nie dlatego że naleząłoby zastąpić je innymi , ale dlatego że umira to co one dotad oznaczały" .
I tak dziś jest już nie tylko ze słowem  "teatr, spektakl , widowisko" ale również ze słowami "sztuka filmowa,.   X muza,  telewizja publiczna, "kultura telewwizyjna" , "kultura filmowa."

 CO JEST W ZAMIAN? JEDNO WIELKIE KŁAMSTWO ILUZJI FILMÓW MODYWFIKOWANYCH KOMPUTERWA NA STOŁACH MONTARZOWYCH TWORZCYCH FIKCYJNE I NIE RELNE W RZECZYWISTOŚCI MITY WIECZNIE TRWAJACEJ IDEALNEJ URODY I WIECZNEJ MŁODOŚCI AKTORÓW FILMOWCH SWAITWEGO FILMOWEGO  HOLYWOODU!

http://film.wp.pl/idGallery,15402,idPhoto,410301,galeria.html

Proceder zakrojony na wielką skalę. Robią to wszyscy

Hollywoodzki kult młodości i piękna niejedną gwiazdę przyprawił o ból głowy. Całe szczęście w odwodzie zawsze są pochodzące z niewyjaśnionego źródła pigułki odchudzające czy dyskretni chirurdzy plastyczni. Ale na tym nie koniec – jeśli i te środki zawiodą, zawsze pozostaje nowoczesna technologia. 

Jak donosi portal Mashable, w Fabryce Snów już od wielu lat nader często korzysta się z procesu nazywanego „beauty work”, do tej pory utrzymywanego przed widzami w wielkiej tajemnicy, bo Hollywood nie lubi dzielić się swoimi sekretami z osobami postronnymi, a tym bardziej z widzami. 

Aktorzy i aktorki wyglądają na ekranie młodziej, piękniej lub wręcz nieskazitelnie? Okazuje się, że to wcale nie jest zasługa ich fotogeniczności... 





Hollywoodzka tajemnica

Jak wieść niesie, do „beauty work” potrzeba kilku programów i wykwalifikowanych, obeznanych z technikami komputerowymi specjalistów. Potem idzie już z górki. 

Nakręcony film trafia w ich ręce, a doświadczona ekipa poprawia twarze i ciała aktorów, by na dużym ekranie wyglądali na szczuplejszych i młodszych. Mówiąc wprost: mają prezentować się olśniewająco. 

Jest tylko jedna, jedyna zasada: cały proces należy zachować w największej tajemnicy. Ba, w Hollywood słowem nie wspomina się o „beauty work”. Po prostu się to robi.

                                                       

Filmowy Photoshop

Filmowy „beauty work” toodpowiednik gazetowego Photoshopa, jest jednak procesem znacznie trudniejszym i żmudniejszym, gdyż dotyczy retuszowania aktorów znajdujących się w ruchu. 

A i, jak donosi portal Mashable,specjalistów w tej dziedzinie jest niewielu – wymaga to w końcu sporych umiejętności, bo jest się makijażystą, chirurgiem plastycznym, trenerem z siłowni, fryzjerem, dentystą i dermatologiem jednocześnie. 

Dlaczego aktorzy decydują się na takie „oszustwo”? Bo mogą. No i, przede wszystkim, Fabryka Snów to przecież istne targowisko próżności.


''Wszyscy są pozmieniani''

Po wielu latach i długich namowach toClaus Hansen, specjalista od „beauty work”, pracujący w jednej z nielicznych firm w Los Angeles, specjalizujących się w „filmowym retuszu”, zdecydował się przerwać milczenie i zdradzić jeden z największych hollywoodzkich sekretów. 

Co go przekonało? Twierdzi, że zbyt wielu młodych ludzi jest ślepo zapatrzonych w filmowych idoli, a może to przynieść więcej szkody niż pożytku. Jego zdaniem powinni wiedzieć, że w prawdziwym świecie nikt nie jest idealny. 

- Nikt nie wygląda tak jak na ekranie. Wszyscy są pozmieniani – mówił w rozmowie z portalem.


Odmładzanie na ekranie

Dziennikarze portalu starali się dotrzeć do gwiazd, które rzuciłyby więcej światła na „beauty work”, ale zadanie nie należało do najłatwiejszych. 

Ci, którzy zgodzili się na rozmowę, żądali jednak, aby ich personalia zachować w tajemnicy.

Jeden z aktorów opowiedział o swojej wizycie w studiu Lola Visual Effects, mieszczącym się w nieoznakowanym budynku, w którym gromada specjalistów próbowała „cofnąć czas”.

Ta technika została otwarcie wykorzystana później w „Ciekawym przypadku Benjamina Buttona”, kiedy ponad 40-letni Brad Pitt /*został odmłodzony o dobrych 20 lat.

Kosztowna zabawa

Subtelne korekty i niewielkie retusze to coś, co obecne jest na ekranach od dawna. W tym wypadku chodzi jednak o osiągnięcie takiego efektu,by nie sposób było zauważyć owej cyfrowej ingerencji. 

Samo „beauty work” to technika bardzo droga, długo utrzymywana w tajemnicy i zarezerwowana dla największych gwiazd kina – takich jak Brad Pitt. Przez lata wiedział o niejniewielki krąg wtajemniczonych. 

Kiedyś było znacznie trudniej, trzeba było tygodniami przekonywać studia, by sfinansowały ten „filmowy retusz”. Teraz producenci sami wliczają podobne poprawki w koszta filmu. A „beauty work” nie jest tanie– może pochłonąć setki tysięcy dolarów.


''Beauty work'' na wszystkie problemy

Specjaliści od „beauty work” uprzedzają, że jeśli w kinie zachwycasz się ciałem nagiej gwiazdy albo zazdrościsz aktorowi muskulatury, to prawdopodobnie nie jest to wyłącznie zasługa genialnego trenera, świetnych genów czy magicznej diety, a właśnie techniki. 

Ale sam proces jest nie tylko trudny i kosztowny, ale też czasochłonny. 

Hansen opowiadał, że wszystkie poprawki muszą zostać zatwierdzone przez samą gwiazdę, jej agenta i menedżera oraz ludzi ze studia. Jak twierdzi, najwięcej pracy mają wtedy, gdy aktor przychodzi na plan po ostrej imprezie lub sutym posiłku.

Triki stare jak świat

Takie upiększające triki są równie stare jak kino; od dawna aktorzy robili, co mogli, byle tylko dobrze wypaść przed kamerami. 

Rita Hayworth, za namową ludzi ze studia, poddawała się bolesnej elektrolizie, by lepiej wyglądać na ekranie. 

Marlena Dietrich robiła sobie „lifting”, zaczesując włosy do tyłu, naciągając skórę twarzy i unieruchamiając ja za pomocą taśmy i szpilek. 

Marilyn Monroe chętnie używała błyszczyka i przyszywała guziki do swoich biustonoszy, które miały imitować sterczące sutki. 

A Jennifer Grey, która zoperowała sobie nos, przyczyniła się do wzrostu popularności zabiegów plastycznych.








Reklama dźwignią handlu

Nie tylko ludzie na ekranie są ładniejsi niż w rzeczywistości. 

- Upiększałem też na przykład samochody i komputery – opowiadał Hansen. - Kiedy aktor trzyma w dłoni komórkę, to nie tylko on ma wyglądać dobrze. Telefon też musi przyciągać spojrzenie. W reklamie wszystko musi prezentować się perfekcyjnie. 

- Chociaż oprogramowanie jest coraz lepsze, czasami wciąż trzeba poprawiać coś klatka po klatce. Kiedy mamy zbliżenie na detal, nikt nie może się zorientować, że osoba lub przedmiot były poprawiane. Jeśli ludzie coś zauważą, cała nasza praca na nic – dodawał.



Protest przeciwko ''beauty work''

- Jedną z najtrudniejszych rzeczy do poprawienia są oczy – opowiadał Hansen, dodając, że jeśli kliknie się kilka razy za dużo, dana osoba przestanie przypominać siebie.- Przy oczach trzeba uważać, żeby nie zmienić ich za bardzo. 

A wynagrodzenie? Jak twierdzi, największą satysfakcję ma wtedy, kiedy czyta w recenzjach, że aktorzy wyglądają niezwykle młodo i pięknie. I tylko niewiele osób wie, że to wcale nie zasługa genów czy zdrowego trybu życia. 

Zaledwie garstka aktorów ma ochotę i odwagę przeciwstawić się temu hollywoodzkiemu kultowi piękna. Wśród odważnych znalazły się Keira Knightley i Lena Dunham, które chętnie pokazują się bez makijażu i gorąco sprzeciwiają się retuszowi.

To ich prywatny protest przeciwko odgórnie narzuconym, nierealnym standardom Hollywood, a tym samym przeciwko „beauty work”.(sm/gk)



Na podstawie: Everyone is altered. The secret Hollywood procedure that has fooled us for years, Josh Dickey, Mashable.com, http://mashable.com/2014/12/01/hollywood-secret-beauty-procedure/ 





Dziś jego twarz przypomina maskę

Judge Reinhold, niegdyś jeden z najpopularniejszych aktorów swego pokolenia, znany chociażby z roli Williama Rosewooda w kultowej już serii „Gliniarz z Beverly Hills”, dziś na ekranach pojawia się sporadycznie. Nic dziwnego, że gdy zawitał na jedną z branżowych imprez, dziennikarze nie odstępowali go niemal na krok.

Lecz zdjęcia, które lotem błyskawicy obiegły internet, wzbudziły wśród fanów aktora prawdziwe poruszenie – twarz Reinholda wygląda na nich nienaturalnie, niczym woskowa maska. I choć on sam nie wydał żadnego oficjalnego oświadczenia w tej sprawie, internauci już spekulują, jakim zabiegom poddał się ich dawny idol i dlaczego chirurg plastyczny nie podołał swojemu zadaniu...






Lifting, botoks...

Nie da się ukryć, że coś musiało pójść nie tak – uważni obserwatorzy wyliczają, ile operacji plastycznych musiał przejść 56-letni aktor, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Wśród licznych zabiegów wymienia sięlifting, botoks i wszczepienie implantów w policzki.

Tym samym Reinholda zaklasyfikowano do dość licznej grupy gwiazd, które nie miały zbyt wielkiego szczęścia przy wyborze chirurga...





Lęk przed starością?

Czyżby aktor niezbyt dobrze radził sobie z upływem czasu? 

Wśród internautów coraz częściej pojawiają się sugestie, że Reinhold zniknął z ekranów, gdyż nie mógł pogodzić się z kolejnymi zmarszczkami. Byłoby to nad wyraz dziwne zachowanie u aktora, który do tej pory wydawał się mieć do siebie ogromny dystans i niejednokrotnie udowadniał, że posiada duże poczucie humoru.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz